Zostań w domu BeGlossy kwiecień 2020

Zostań w domu BeGlossy kwiecień 2020

Jak widać najpopularniejszy obecnie # stał się też tematem najnowszej edycji BeGlossy i firma również chce przyczynić się do promowania jedynej słusznej na ten moment postawy. Nic innego na razie nam nie pozostaje. Trzeba cierpliwości, pokory i rozumu. Gospodarka lada moment po prostu musi ruszyć, a więc firmy będą zmuszone wracać do życia, w przeciwnym razie mogą nie przetrwać i będą ogłaszać upadłość. Aby im pomóc i umożliwić powrót do normalnego funkcjonowania, na razie koniecznie trzymajmy się tego zalecenia. Czas spędzamy w domach można sobie umilić przecież na tak wiele sposobów. Jednym z nich (poza książkami, audiobookami, nauką języków, graniem, rozmowami ze znajomymi, maratonami seriali lub stand up'ów, treningami, webinarami i konferencjami online ...:D) jest właśnie dbanie o siebie regularnie i przegląd kosmetyków "na stanie" lub właśnie odkrywanie nowych, dzięki BeGlossy. Niestety poprzednia edycja marcowa, Spring Garden, trafiła do mojego biura dzień po tym, jak zaczęłam długotrwałą pracę zdalną i nie mam możliwości jej odebrać, dlatego nie pojawił się wpis na ten temat. Całe szczęście zmieniłam adres na domowy i mogę cieszyć się kolejnym pudełkiem. Jak wygląda najnowsza edycja?


Pudełko ma klasyczną, standardową szatę graficzną. Wagowo było dość ciężkie, a w środku odkryłam 6 produktów, z czego wszystkie są pełnowymiarowe, a jeden z nich to maseczka jednorazowa. Mamy sporą różnorodność, bo znalazło się tu coś do pielęgnacji ciała, włosów, twarzy, a także 2 produkty do makijażu (w domu też można delikatny robić, a kiedy tak jak ja, bierze się udział w videorozmowach w pracy to tym bardziej :)).


Przejdźmy do zawartości.

1. Bell HYPOAllergenic - hypoalergiczny fluid do konturowania twarzy

Produkt pełnowymiarowy
Cena: 37,99 zł/ 15 g - niestety jest to cena zawyżona, natomiast tak wskazał producent. W całej sieci cena jest dużo niższa, a nawet w oficjalnym sklepie bellsklep.com.pl mamy promocję z 27,99 na 20,99 co pokazuje, że cena przed promocją była wciąż 10 zł niższa niż ta podana na stronie BeGlossy. 

Obecność samego produktu akurat dla mnie jest na minus, ponieważ nie konturuję twarzy. Na pewno komuś sprezentuję. Dla tych, którzy stosują takie produkty, może to być coś ciekawego.


2. Maybelline New York - Brow Ultra Slim- automatyczna kredka do brwi

Produkt pełnowymiarowy
Cena: 36,99 zł/9 g

Po wstępnym obejrzeniu kredki, jej koloru, opakowania - jestem na tak. Sam produkt mi potrzebny, choć przywykłam do specjalnego cienia i pędzelka. Cieszę się, że poza kredką, mamy tu też szczoteczkę do wyczesywania. Kolor jest dopasowany, naturalny. Sama kredka występuje w 3 naturalnych odcieniach. Bardzo wygodna w użytkowaniu, bo wystarczy ją wykręcić, bez konieczności temperowania. Zapowiada się bardzo dobrze. Cena tym razem można powiedzieć, że jest rynkowa, bo w drogeriach się pokrywa, a w tych najtańszych internetowych znajdziemy ją za około 25 zł. W jednym w ostatnich BeGlossy znalazł się tusz do rzęs Maybelline, który sprawdza mi się genialnie, dlatego zawsze cieszę się jak coś tej marki trafia do pudełka. Jeśli już stawia się na wyłącznie średniopółkowe produkty dostępne w drogeriach, przynajmniej fajnie, że jest to Maybelline lub AA, które też lubię. 




3. Biovax Botanic - szampon w kostce 

Produkt pełnowymiarowy
Cena: 23 zł/82 g

Mydło występuje w 3 wariantach:
1) Baicapil, malina moroszka, olej z róży
2) Skrzyp polny, aloes
3) Czystek, czarnuszka

Moja wersja to nr 3 i jestem już po pierwszym jej użyciu. Póki co bardzo pozytywne wrażenia i zamierzam w ciągu najbliższych tygodni intensywnie testować, a niebawem opisać działanie. Dotychczas miałam doświadczenie tylko z jednym mydłem, które też wywarło na mnie bardzo, bardzo dobre wrażenie i niesamowicie je polubiłam. To bardzo ciekawa propozycja do pudełka i jednocześnie mój faworyt tej edycji. No dobra, na równi z kredką do brwi :) W ogóle produkty Biovax do włosów uwielbiam i mam już kolejną tubkę maski. Pierwszą odkryłam dzięki BeGlossy i była to wersja Glamour Gold Argan i Złoto, o której pisałam tutaj. 


4. Lirene - algowa maska głęboko nawilżająca

Produkt jednorazowy
Cena: 12,60 zł/szt.

Standardowo, maseczka :) Tym razem fajnie, że jest to inna firma, a nie powtórka z Tołpy lub L'biotica. Chętnie wypróbuję. 


5. Gliss Protein + - maska do włosów 4w1 - 1 z 3 wersji

Produkt pełnowymiarowy
Cena: 19,99 zł/400 ml

Maska Gliss (w pierwszej chwili myślałam odruchowo, że to Gliss Kur, ale najwyraźniej nazwa się zmieniła i nastąpił jakiś rebranding) jest bardzo duża. Pojemność 400 ml na pewno wystarczy mi na kilka miesięcy. Zakupy mam z głowy :). Od razu zaczęłam wąchać i nie zawiodłam się. Pachnie słodko, bajecznie! Wersje, które pojawiały się w pudełko to:

1) Różowa - nadająca blask - do włosów zniszczonych i farbowanych Babassu Nut Oil z proteinami soi 
2) Żółta - odżywiająca - do włosów zniszczonych i osłabionych Shea Butter z proteinami soi
3) Miętowa - nawilżająca - do włosów zniszczonych i suchych Cocoa Butter z proteinami soi

Moja wersja jest żółta i chyba właściwie każda byłaby ok jeśli wszystkie tak pięknie pachną. Cena się pokrywa, 2 zł różnicy w drogerii.


6. Allvernum - balsam perfumowany Cherry&Musk

Produkt pełnowymiarowy 
cena: 14,90 zł/ 200 ml

Nie miałam chyba dotychczas nic z Allvernum. Pierwsze, co pomyślałam to, że super, bo kończy mi się przedostatni balsam, a drugie to, że piękne opakowanie. Trochę mało entuzjazmu budzi u mnie "perfumowany", bo wolę mniej sztuczności i naturalne zapachy. Czuję już, że jest bardzo wodnisty i rzadki. Zobaczymy jak działa i jak się sprawdzi na dłuższą metę. Kwiat wiśni i piżmo zachęca, kojarzy się ze świeżymi i subtelnymi nutami.


I to już wszystko :) Co sądzę? No cóż. BeGlossy Zostań w domu na pewno umili mi czas i pozwoli na testowanie działania nowych kosmetyków. Nie przebiło BeGlossy Sweet Dreams, które w lutym oceniłam 5/6, ale i tak uważam je za udane. 

Cena: 49 zł w subskrypcji
Wartość pudełka: około 135 zł - tutaj przebija poprzednie edycje
Moja ocena: 4/6

A Wam jak podoba się kwietniowa zawartość?


Aranżacja sypialni - moje mieszkanie, dodatki i wielki powrót rattanu

Aranżacja sypialni - moje mieszkanie, dodatki i wielki powrót rattanu

Już prawie miesiąc minął odkąd całe dnie spędzam w domu. Zawsze mi tego brakowało, szczególnie od czasu kiedy w końcu kupiliśmy wymarzone mieszkanie. Urządzaliśmy je od podstaw i powoli puste pomieszczenia z gołymi ścianami zaczęły się wypełniać i jakoś wyglądać. Skorzystaliśmy co prawda z pomocy architekta, który zaprojektował nam większość, ale nie wszystko. Sypialnię i mały pokój zostawiłam dla siebie, ponieważ uwielbiam tworzyć aranżacje, wybierać kolory pomieszczeń, meble oraz dodatki. I właśnie dopiero teraz, odkąd COVID-19 i izolacja wymusiły spędzanie czasu w domu, mogę nacieszyć się własnymi czterema kątami, które przez rok widywałam tylko późnymi wieczorami oraz czasem w weekendy. Nie narzekam więc na to, w jakiej sytuacji jesteśmy i doceniam możliwość pracy z domu, ale wiem, że niebawem będę zbyt mocno tęsknić za kontaktem f2f, bo telefon i kamera to nie wszystko. Ten czas, który spędzam w domu dał mi też szansę na ogromny research w sieci i znalezienie dodatków, których mi brakowało w domu. Najbliższe plany to na pewno wymiana stołu (z białego Ikeowego na dębowy), który jest jedynym meblem przeniesionym z poprzedniego mieszkania oraz dokupienie fotela. Ostatnio na Instagramie wyszukałam wiele inspiracji, które przyczyniły się do stworzenia przeze mnie listy rzeczy do kupienia, czyli typowej wishlisty. Podczas oglądania inspiracji już od jakiegoś czasu moją uwagę zwrócił trend i wielki powrót rattanu oraz wikliny - nie mylmy ich, bo mimo podobnego wyglądu, surowiec jest inny, a rattan jest materiałem wytrzymalszym i pozyskiwanym z palmy.





Przyznam się, że przez wiele lat byłam ogromną przeciwniczką i jeśli u kogoś zobaczyłabym cokolwiek z rattanu, zawsze kojarzyło mi się to wyłącznie z obciachowymi koszami wiklinowymi na zakupy lub meblami ogrodowymi. Kiedy pojawiły się pierwsze rattanowe ozdoby, osłonki na doniczki, lustra, meble i wiele innych produktów, nie mogłam uwierzyć, że trend aż tak zyskuje na sile. Przekonałam się jednak, że wszystko jest dla ludzi o ile odpowiednio wpisze się w aranżację.  Rattan nadaje naturalnego, lekkiego wyglądu i potrafi bardzo zmienić pomieszczenie. Może przybierać proste, klasyczne formy, ale też bardziej fikuśne i awangardowe. Nadal nie wyobrażam sobie stworzyć całego pomieszczenia złożonego wyłącznie z rattanowych mebli i dodatków, poniewaź nie chciałabym mieć mieszkania w stylu retro, choć cenię sobie i szanuję wspaniałe wzornictwo i naturalne kolory, które go charakteryzują. Rok temu pojawiła się na moim balkonie rattanowa huśtawka, która przez wiele miesięcy dostarczała mi ogrom przyjemności podczas czytania i jedzenia (i wczoraj zdjęłam z niej pokrowiec! znów będzie bujane), a teraz zakochałam się w krzesłach i fotelach z tego materiału. Od dawna zastanawiałam się jakie krzesło postawić przy toaletce i zdanie zmieniałam już wielokrotnie. Miało być czarne, metalowe, nawiązujące do hokerów. Potem miało być szare welurowe, metalowe złote aż ostatnio padło na rattan. I nie żałuję! Piękne krzesło znalazłam w sklepie Edinos i to właśnie ono w tym tygodniu zagościło w mojej sypialni. Nawet mój mąż, który na początku raczej wolał nie komentować żeby nie wyrazić krytyki, kiedy kilka razy wszedł do sypialni, stwierdził potem, że "nawet dobrze to wygląda jednak jak się popatrzy". Mnie skradło serce, a w dodatku jest mega wygodne i dobrze podpiera plecy. Teraz jeszcze wygodniej będzie mi się robiło makijaż kiedy już będzie można wypełznąć z domu i zorganizować imprezę ku czci powrotu do życia :)



Bardzo szeroki wybór krzeseł oraz moje rattanowe krzesełko znajdziecie właśnie w sklepie Edinos -> tutaj

Mam też dla Was specjalny kod rabatowy edinos50, który obniży koszt Waszych zakupów 50 zł. Kod rabatowy jest ważny dla pierwszych 20 osób, które z niego skorzystają. 

A Wy co myślicie o rattanowym trendzie? 



#zostanwdomu nie oznacza nie rób zakupów :)

#zostanwdomu nie oznacza nie rób zakupów :)


Nie ma co zaprzeczać, że wiosna w tym roku jest dla wszystkich trudnym czasem. Wszystkich dosłownie, bo obecna sytuacja dotyczy ludzi na całym świecie i nie wybiera. Choć wolelibyśmy spacerować, imprezować, cieszyć się piękną pogodą i po prostu żyć normalnie, musimy przyzwyczaić się do zupełnie innej rzeczywistości. Właściwie niektórzy muszą nauczyć się żyć na nowo, jeśli dotychczas prowadzili życie bardzo aktywne, towarzyskie, a obecnie są w izolacji. Obecnie nawet tak prosta sprawa jak wyjście na zakupy jest dla nas utrudniona, a czasem nawet niemożliwa podczas kwarantanny. Co robić? Nie brakuje pomysłów i inspiracji, które docierają z telewizji i mediów społecznościowych, a z których możemy z łatwością skorzystać. Szeroka oferta kulturalna i różne inicjatywy dają nam naprawdę wiele możliwości. Cieszmy się, że żyjemy w czasach, kiedy dostęp do internetu umożliwia nam czerpanie garściami z różnych źródeł rozrywki. Wiele firm oferuje przykładowo darmowe dostępy do platform e-learningowych lub baz, z których możemy się uczyć języków lub uczestniczyć w kursach. Inne z kolei dają dostęp do swoich zasobów w postaci ebooków, audiobooków czy magazynów (np. psychologicznych, które mnie interesują). Polecam Wam np. skorzystanie z 60 dniowego darmowego dostępu do Empik Go, dzięki czemu zyskujecie dostęp do mnóstwa nowych lektur. Sama jestem już po odsłuchaniu trzech audiobooków podczas gotowania lub po prostu słucham ich bujając się na huśtawce stojącej na balkonie. Czytam, słucham, oglądam, gram z mężem w planszówki, piekę różne bułki, ciasta i testuję nowe przepisy. Trenuję tak samo jak wcześniej, bo i tak treningi wykonywałam w domu, a teraz jest to tym bardziej istotne. W końcu mam też czas dla mojej kotki :) Warto też dać sobie przestrzeń na zwykłą nudę. Nie robić nic, odpocząć od ekranów i nie przerzucać się z telefonu, laptopa na tablet lub telewizję. Wypić kawę, pomyśleć i dać sobie czas na refleksję. O kontakcie z bliskimi i pielęgnowaniu relacji nie wspominając - to musimy robić :).




Wracając do zakupów, teraz jest na to jak najbardziej dobry czas, ale online. Nie lubię kupować odzieży i obuwia w sieci, ale pozostałe produkty, czemu nie? Dało się już zauważyć, że są sklepy i firmy, które rozpoczęły akcje promocyjne, co w połączeniu z większą ilością wolnego czasu, może zaowocować dużą ilością zakupów online. W ostatnim czasie przede wszystkim znalazłam czas na zweryfikowanie i posegregowanie moich zapasów, aby ocenić w co powinnam się zaopatrzyć. Przejrzałam też moje dotychczasowe wpisy, aby przypomnieć sobie przed zakupami jakie produkty należały do moich hitów i ulubieńców. Udało się, dzięki czemu mogłam wyszukać w sieci sklepy czy apteki, które mają w swojej ofercie moje punkty z listy zakupów :) Większość marek, na które stawiam - Bioderma, Iwostin, Nuxe, Ziaja czy lubiany przeze mnie i opisywany wielokrotnie Glyskincare, a także zupełnie inne produkty, które mogę zamówić razem z kosmetykami, znalazłam w aptece internetowej Aptisan.pl

Ogromny wybór kosmetyków, a do tego m.in. suplementy takie jak Omega, witaminy i inne, którymi uzupełniam od dawna swoją dietę - wszystko mogę zgromadzić w jednym miejscu i zapłacić jednorazowo za przesyłkę. Obecnie większość zakupów bezpieczniej jest zrobić online, a w aptece kupić możemy również produkty dla niemowląt i dzieci, akcesoria dla kobiet w ciąży oraz karmiących, dla mężczyzn, środki higieny takie jak tampony, podpaski czy pampersy, odżywki białkowe (bo w izolacji warto oczywiście trzymać formę!) i wiele wiele innych. Jedna paczka, jedna dostawa i mamy to, czego potrzeba. Co do białka, również polecam, ponieważ jeśli nie mamy jak wybrać się teraz regularnie do sklepu po świeże mięso, nabiał lub inne źródła białka, taka odżywka jest doskonałą szansą na uzupełnienie tego składnika w diecie. W mojej szafce znajdują się 4 różne smaki <3

Najważniejsze żebyśmy unikali niepotrzebnych wizyt w sklepie, bo nie tylko kosmetyki, ale również żywność można zamawiać w sieci. Z tego też korzystam i mam kilka miejsc, w których zaopatruję się w tofu, mleka roślinne czy różnego rodzaju nasiona i bakalie. Nie poddawajcie się! Przetrwamy :) Na sam koniec mogę dodać, że poza wszystkim, o czym wspomniałam, mamy też obecnie więcej czasu na czytanie i odkrywanie nowych blogów. Sama znalazłam już kilka ciekawych miejsc, do których będę regularnie zaglądać.

Dajcie znać jak Wy sobie radzicie w czasach covidowych.

Ciepło pozdrawiam :)

Sweet Dreams - BeGlossy luty 2020

Sweet Dreams - BeGlossy luty 2020

Luty, luty ah jakie piękne pudełko przyniósł ten walentynkowo-karnawałowy miesiąc. O dziwo, motyw przewodni nie jest związany z brokatowymi stylizacjami karnawałowymi, a ze snem. Łapacz snów i pióra to moje ukochane motywy, więc już za sam design pudełka, daję wysokie noty. Piękny box na pewno będzie u mnie zdobił toaletkę. Co skryło się pod łapaczem?



Wnętrze pudełka było całkowicie wypełnione, a w środku znalazłam 6 produktów, w tym 5 pełnowymiarowych. Jednym z nich jest jednorazowa maska na tkaninie. Zauważyłam od razu ciemny motyw, bo węgiel w dwóch produktach, kawa w peelingu i czarny tusz, na który czekałam od dawna.


1. Maybelline New York The Falsies Lash Lift
Produkt pełnowymiarowy

Cena: 39,99 zł/szt.

Od tak dawna pisałam w podsumowaniach pudełek, że za dużo pomadek i czas na jakiś tusz. Nareszcie! Maybelline ma 2 dobre mascary, które znałam, ale ta jest nowością, którą dopiero widać od niedawna w drogeriach. Kosztuje nawet więcej, bo 41 zł. Ma piękne opakowanie i bardzo ciekawie wyprofilowaną szczoteczkę. Mega plus pudełka. Mój faworyt.


2. Got2b - stylizujący puder dodający włosom objętości
Produkt pełnowymiarowy

Cena: 19,29 zł/10 g

To produkt nawiązujący poniekąd do karnawału, bo jednak na wyjście włosy przydałoby się ułożyć i lekko unieść u nasady :) Znam, miałam już dwukrotnie i działa. Podnosi włosy, choć delikatnie może je splątać. Nie radzę rozsypywać na podłogę, bo ją zalepi :) Uważam, że to ciekawa propozycja do pudełka i również uznaje za jego atut.


Produkt 1 z 2

3. Efektima - naturalny peeling kawowy
Produkt pełnowymiarowy

Cena: 21,99 zł/100 g

Alternatywą dla peelingu był błyszczyk metaliczny do ust od Golden Rose. Przy mojej ilości pomadek i błyszczyków zdecydowanie cieszę się, że będę mogła się wypeelingować :) W dodatku czymś, co pachnie tak obłędnie i jest naturalne. Jest niesamowicie drobny, jak piaseczek, ale działa świetnie.



Produkt 1 z 3

4. Dermaglin - naturalne mydło dermatologiczne
Produkt pełnowymiarowy

Cena: 17,00 zł/szt.

Czarne mydło zawiera węgiel aktywny oraz zieloną glinkę kambryjską, które mają działanie antybakteryjne i złuszczające. Bardzo lubię testować naturalne mydła nie tylko do skóry, ale używam ich też do czyszczenia gąbek i pędzli. Bardzo zwracam uwagę na to, aby czyścić je często i regularnie. Alternatywą w tym przypadku mogły być chusteczki do demakijażu Bioderma Sensibio lub krem na popękane pięty od Shefoot. W przypadku chusteczek już na karcie zaznaczono, że są ważne do 31 marca, więc tylko miesiąc (nie lubię odrzutów), a kremów mam dużo, także dobrze się stało, że mi się mydło dostało :)




5. Nivea - antyperspirant deo beauty elixir
Produkt miniaturowy

Cena: 12,99 zł/150 ml
Miniaturka - kilka zł

Akurat w przypadku dezodorantów lubię dostawać wersje mini, ponieważ noszę je zawsze w torebkach kopertowych, na imprezy. Zużywam ich dużo, a przy całonocnych baletach naprawdę się przydają. Ten maluch pachnie bardzo ładnie i świeżo.


6. L'biotica - maska węglowa na tkaninie
Produkt pełnowymiarowy

Cena: 16,80 zł/1 szt.

Uwielbiam maski na płachcie. Ta jest czarna, więc śmiesznie wygląda na twarzy. Lutowy box zdominował węgiel, bo był też w mydle. Maseczka również oczyszcza i detoksykuje. Zawiera kwas hialuronowy i kolagen.


Moja ocena: 5/6
Cena: 49,90 zł - klik
Wartość: około 118 zł

W lutowym BeGlossy dominuje pielęgnacja, ale mamy też mascarę, co dla mnie jest największym atutem pudełka. Marki są znane i dość powszechne, ale są to wciąż na tyle ciekawe produkty o dobranym działaniu, że jestem zadowolona.

Bardzo udana edycja za sprawą doboru produktów. Będę korzystać z każdego. Jedyne co bym dodała to jakiś gadżet.


Himalaya Herbals - delikatny tonik

Himalaya Herbals - delikatny tonik

Himalaya Herbals to producent znany mi już z kilku produktów, z których działania byłam zadowolona ze względu na delikatne, łagodne działanie i dużą wydajność. Ulubieńcem była zdecydowanie pianka myjąca do twarzy. Dawno temu (kwiecień 2019) w ShinyBox trafił się tonik przeznaczony do cery suchej i wrażliwej. Nastawiłam się na coś bardzo łagodzącego i kojącego podrażnienia. Miesiące używania zweryfikowały. Jakie wnioski?


Od producenta:

Opracowany specjalnie dla suchej i wrażliwej cery. Łagodny, bezalkoholowy tonik delikatnie usuwa zanieczyszczenia i ściąga pory bez przesuszania skóry. Lukrecja ma naturalne właściwości ściągające - zamyka pory, bazylia azjatycka koi i ochrania, a ogórek odświeża i chłodzi, pozostawiając skórę miękką, ukojoną i odświeżoną


  • lukrecja - ma naturalne właściwości ściągające- zamyka pory
  • bazylia azjatycka - koi, chroni i odświeża,
  • ogórek - odświeża i chłodzi, pozostawiając skórę miękką, złagodzoną i odświeżoną.
Nie mam nic do zarzucenia opakowaniu, które jest wygodne, łatwo się otwiera, nie zacina i wszystko się tutaj zgadza. Wizualnie też przyciąga wzrok. Pachnie bardzo delikatnie i pudrowo, więc to uznałam za zdecydowany atut. Używałam go pełne 2 miesiące, co uważam za wynik dobry. Przejdźmy jednak do działania. 


Po aplikacji na skórę, przez chwilę odczuwalne jest przyjemne uczucie ukojenia i chłodu. Cera jest miękka, przyjemna w dotyku. Po dłuższej chwili, zanim zdążę nałożyć krem pod oczy i na pozostałą część twarzy, zaczęłam odczuwać delikatne pieczenie. Nie było to komfortowe i nie wiem z czego wynikało. Niestety, powtarzało się za każdym razem. Po nałożeniu kremu uczucie to znikało. W ostatnim czasie moja cera uległa też dużym zmianom i nagle okropnie mnie wysypało. Nie mogę w 100% powiązać tego z tonikiem, ale kto wie. Nic innego nie jestem w stanie o nim powiedzieć, bo powinien o prostu tonizować cerę. 


Bardzo mieszane uczucia pojawiły się u mnie w związku z tym tonikiem. Uczucie pieczenia wzbudziło we mnie wątpliwości. Tonik kosztuje około 16 zł/200 ml. Kosmetyki Himalaya Herbals dostępne są w Hebe oraz drogeriach internetowych. 



Tajska rozkosz z Sabai Thai - scrub cukrowy do ciała

Tajska rozkosz z Sabai Thai - scrub cukrowy do ciała

Wpadam dziś tu z bardzo ciekawym, raczej niszowym produktem, który otrzymałam w listopadowym BeGlossy - jednym z moich ulubionych w zeszłym roku. Jego pełną zawartość pokazywałam już tutaj. Przez cały grudzień i styczeń korzystałam ze scrubu i została mi już końcóweczka, dlatego pora na opis wrażeń. Wiązałam z nim spore nadzieje i byłam podekscytowana odkryciem marki, której wcześniej nie kojarzyłam. 


Od producenta:

Sabai Thai  Peeling Jaśminowy do Ciała to aromatyczny peeling z dodatkiem jaśminu, zawiera ekstrakty z ziół i naturalne składniki. Wyciąg z Wąkroty Azjatyckiej (Centella Asiatica) wraz z Masłem Shea i Aloes pomagają w gojeniu uszkodzonej skóry, utrzymując zdrowy koloryt i elastyczność. Wyciąg z Tamaryndowca to naturalny środek złuszczający o właściwościach tonizujących, który zapewnia doskonałe złuszczanie skóry poprzez usuwanie martwych komórek , pozostawiając skórę gładką i promienną.


Widać, że skład nie jest w 100% idealny, ale jednak mamy tu wyciąg z wąkroty, tamaryndowca i aloes. Peeling choć cukrowy, ma bardzo maleńkie, ledwo wyczuwalne drobinki i nie jest w ogóle ostry. Baza ma konsystencję maślaną, przez co po użyciu trzeba go spłukiwać ciepłą wodą i dobrze zetrzeć. Peeling daje nam przyjemność w trakcie kąpieli, ma delikatny pudrowo-maślany zapach. Po takim masażu, skóra jest miękka, natłuszczona i gładka. Polubiłam go i używam minimum raz w tygodniu.  Warto wspomnieć, że jest też bardzo wydajny, bo niewielka ilość wystarcza na masaż wielu partii ciała.


Kosmetyki Sabai Thai to szeroka gama kosmetyków, bo poza scrubem mamy także balsam do ciała, krem do masażu, krem do rąk, krem do stóp, maseczki, peeling do stóp, mydła, płatki pod oczy. Wszystkie te kosmetyki mamy dostępne w dwóch liniach - jaśminowej oraz mleko ryżowe. 

Cena: około 25 zł
Dostępność:sklep Sabai Thai lub drogerie internetowe


Jestem zadowolona, że mogłam go spróbować i szykuję się do zakupu balsamu :) Nowe produkty, których wcześniej na oczy nie widziałam, zawsze sprawiają najwięcej fun'u przy używaniu. 

Znacie jakieś kosmetyki tajskie?


reStart BeGlossy styczeń 2020

reStart BeGlossy styczeń 2020

Nowy Rok! Nareszcie ładnie wygląda ta liczba. Oczekiwać można by było, że w pierwszy miesiąc nowego roku powinien być wyjątkowy, pełen produktów np. makijażowych hitów, które pozwolą zrobić super make up na imprezę. Być może fajnie prezentowałoby się jakieś limitowane opakowanie. No ale przyszło standardowe pudełeczko, więc przyjrzyjmy się jego zawartości. 


Mamy tu 5 produktów pełnowymiarowych i 1 miniaturę. 5 kosmetyków to produkty pielęgnacyjne a 1 to preparat koloryzujący włosy. Pudełko było lekkie, i nie do końca wypełnione. 

1. Cosnature naturkosmetik - krem na noc z zieloną herbatą

Produkt pełnowymiarowy 
Cena: 29 zł/50 ml


Cosnature to znana mi już była wcześniej i pamiętałam ją z tego właśnie kremu. Nie muszę więc testować, aby powiedzieć, że jest to bardzo lekki, ale skuteczny i przyjemny krem. Uważam jednak, że kremy nie powinny być za często w pudełkach, bo nie sposób tak szybko zużyć. 

2. Le petit marseillais - żel pod prysznic mandarynka i limonka

Produkt pełnowymiarowy
Cena: 8,99 zł/250 ml



W poprzednim pudełku BeGlossy otrzymałam olejek pod prysznic Nivea i już w kolejnym miesiącu pojawił się następny żel. Le Petit to żele całkiem ciekawe wśród drogeryjnych, bo mają krótki skład uwzględniający przynajmniej ekstrakty z tytułowych owoców bądź roślin i pachną intensywnie. Nie jestem jednak zachwycona, bo znajdziemy je w każdym Rossmannie. Zapach mandarynka i limonka jest całkiem orzeźwiający i podoba mi się. 

3. tołpa- intensywny zabieg w czterech krokach

Produkt pełnowymiarowy
Cena: 19,99 zł/zabieg



Dość ciekawe rozwiązanie, którego jeszcze nie próbowałam. W skład zabiegu wchodzą chusteczka, serum, maska krem. Lubię tołpę zarówno do ciała, jak i twarzy. Być może okaże się mieć dobre i intensywniejsze działanie.

4. Loreal Paris Colorista - hair makeup 

Produkt pełnowymiarowy
Cena: 28,99 zł/30 ml



Produktów i mazideł farbujących włosy po prostu nie cierpię i nigdy nie eksperymentuje w tym aspekcie. Wszelkie spraye czy szamponetki są przeze mnie od razu oddawane.

5. Luvos - maseczka z koenzymem Q10

Produkt pełnowymiarowy (jednorazowy)
Cena: 8,99 zł/7,5 ml


Zwyczajowo, w BeGlossy znowu maseczka. Miesiąc temu od Selfie Project, teraz nieznanej mi marki Luvos. Jej działanie wydaje się być obiecujące.

6. Barnangen - krem do ciała

Produkt miniaturowy: 
Produkt pełnowymiarowy: 29,99 zł/200 ml


Krem jest mi doskonale znany, bo kiedyś właśnie był moim odkryciem dzięki beauty boxowi, a potem kupowałam go już na własna rękę. Teraz w wersji mini, czego żałuję. Fajnie jednak, że się trafił. Pamiętam jego piękny zapach i lekką, aksamitną konsystencję.


Patrząc globalnie, na całą zawartość styczniowego BeGlossy, produkty są niezbyt dobrze dobrane, choć każdy z nich poza L'Orealem, zużyję chętnie. Wolałabym, aby żel zastąpiony był czymś, czego nie było miesiąc temu, a krem do ciała pełnowymiarowy. Z marek nie jest mi znana tylko Luvos, a pozostałe to kosmetyki z drogerii. Nie ma w tym nic złego, ale jest to bardzo średnia półka. Zeszły miesiąc zdecydowanie wygrał zarówno jakością, jak i różnorodnością. A Co Wy myślicie?

Moja ocena: 3/6
Cena: 49,90 zł - klik
Wartość: około 96 zł 
Himalaya Botanique - żel do twarzy cytryna, cynamon, miód

Himalaya Botanique - żel do twarzy cytryna, cynamon, miód

Himalaya to firma dobrze mi znana i lubiana. Miałam już kremy oraz produkty do mycia twarzy - w tym oczyszczającą piankę. Tym razem pora na żel o ciekawie zapowiadającym się zapachu miodu, cytryny i cynamonu. Wyobrażałam sobie super orzeźwiające nuty z odrobinką słodyczy. Ciekawie prezentowało się też pudełko, którego projekt wzbudzał myśli dotyczące ekologii i dbałości o środowisko. Jak dobrym okazał się czyścidłem? Przekonajmy się.


Ciekawy kształt opakowania był nie tylko ładny od strony wizualnej, ale również wygodny w obsłudze. Butelka nigdy nie sprawiała mi kłopotu, a dzięki temu, że była stawiana na zakrętce, żel od razu wypływał. Zawiodłam się na zapachu. Niestety, to czego się spodziewałam kompletnie odbiega od rzeczywistości. Przypominał mi trochę odświeżacz powietrza do wc. Był dość gęsty i treściwy jak na żel. Przy myciu, delikatnie tworzył śliską powłokę na policzkach. 

Skład:

Aqua, Coco-Glucoside (from coconut oil&sugar), Decyl Glucoside (from coconut oil&sugar), Vegetable Glycerin (from vegetable oils), Xanthan Gum, Citric Acid (found in citrus fruits), Citrus Medica  Limonum (lemon) Peel Exctract, Glucose, Potassium Sorbate, Oryza Sativa (rice) Extract*, Rosa Centifoilia (cabagge rose) Flower Extract*, Juglans Regia (english walnut) Shell Powder, Cinnamomum Zeylancium (cinnamon) Bark Extract*, Honey*, Origanum Majorana (sweet marjoram) Leaf Oil, Tocopherol, Fragrance (from essentila oils), Glucose Oxidase, Lactoperoxidase.
*organic 


Sama skóra była jednak naprawdę czysta i gładka. Żel dobrze poradził sobie z makijażem, kiedy użyłam go bez mycia micelem. Nie powodował uczucia ściągnięcia. Z samego działania byłam więc zadowolona. Kiedy miałam podrażnienia i problemy ze skórą, fajnie łagodził i koił. Warto też wspomnieć o jednej z głównych zalet. Wydajności. Niesamowite, ale używałam go kilka miesięcy. Końca nie było widać, aż zaczęłam stękać, że chciałabym już inny. 


Cena: 23 zł
Dostępność: sklepy internetowe

Podsumowując, głównym minusem żelu okazał się zapach, który w ogóle nie trafił w moje pojęcie przyjemnego zapachu. Jeśli nie jest to dla Was przeszkodą, a zapach nie jest aspektem najistotniejszym, śmiało mogę go polecić, nawet osobom o problematycznej cerze.


Znacie produkty Himalaya? Dla mnie mega potencjał i chętnie będę poznawać kolejne wersje.


Copyright © 2016 Good to try! , Blogger