GlySkinCare- kolagenowy krem do twarzy ze złotem

GlySkinCare- kolagenowy krem do twarzy ze złotem

O kosmetykach GlySkinCare piałam na blogu już wielokrotnie. Poznaje je sukcesywnie dzięki firmie Diagnosis. Pojawiły się recenzje szamponu i maski z olejek makadamiapłynu do mycia twarzy czy balsamu do ciała. Teraz już nie mogę powiedzieć, że jest mi to marka nieznana, bo dzięki testowaniu mam już opinię na temat jakości GSC. Dziś powiem o tym, jak sprawdza się krem do twarzy ze złotem. To zawsze brzmi dobrze i ekskluzywnie, ale czy przekłada się na efekt na skórze? 


O produkcie:

Krem do twarzy ze złotem i kolagenem wzbogacony wyciągami z kawioru i kolagenu ma silne działanie przeciwstarzeniowe. Zapobiega utracie wody z naskórka, poprawiając poziom jego nawilżenia dzięki czemu korzystnie wpływa na jędrność i napięcie skóry. Właściwości ochronne kremu przed wolnymi rodnikami przyspieszają regenerację delikatnej skóry twarzy i szyi powstrzymując oznaki starzenia.

Skład:

Aqua, Cetyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Isoamyl Cocoate, Crambe Abyssinica Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Tapioca Starch, Ceteareth-20, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Phenoxyethanol, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Allantoin, Panthenol, Propylene Glycol, Caviar Extract, Cetearyl Glucoside, Ethylhexylglycerin, Parfum, Sodium Hyaluronate, Tocopheryl Acetate, Retinyl Palmitate, Niacinamide, Ubiquinone, Squalane, Collagen Amino Acid, Butylene Glycol, Myristoyl Tripeptide-31, Lactose, Gold, Potassium Silicate, Aluminium Silicate, Disodium EDTA, Alpha-Isomethyl Ionone, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Eugenol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Limonene, Linalool, CI77891, CI77491.


Najbliżej początku mamy w składzie olej abisyński otrzymywany z nasion rośliny Crambe Abyssinica. W oleju tym znajduje się kwas erukowy o doskonałych właściwościach dla skóry, ale też włosów i paznokci. Ma silne działanie nawilżające, odżywcze i wygładzające. Jest świetny dla skóry dojrzałej i przesuszonej. Dalej mamy znany powszechnie olej makadamia, ekstrakt z kawioru oraz aminokwasy kolagenu wiążące wodę i działające na powierzchni skóry. Złoto pojawia się w składzie dalej, ale nie jest to bardzo odległe miejsce. Jego właściwości regenerujące, przeciwzmarszczkowe i nawilżające dogłębnie są nie do przecenienia. 

Konsystencja kremu niczym szczególnym się nie wyróżnia. Jest on lekki i nietłusty, dlatego daje przyjemne uczucie na skórze. Wchłania się szybko, ale pozostawia po sobie delikatny, śliski film, który pełni funkcję ochronną. Bez problemu nałożyłam podkład już po kilku minutach od aplikacji kremu, więc pod makijaż również się nadaje. Stosowałam go 2 razy dziennie. Jego nakładanie jest szybkie także dzięki temu, że jest w tubce, co sobie bardzo cenię. Nie przepadam za słoiczkami, w których muszę maczać palec i potem bawić się w zakręcanie. W dodatku krem zostaje pod paznokciami. Tubka, tak samo jak pompka, jest najlepszym sposobem. Tutaj jest ona smukła i bardzo ładnie wygląda dzięki złotym elementom.


Jak działa? Prawidłowo. Zmarszczek za wiele nie mam (całe szczęście, ale już niedługo...;p), ale będę mówić o tym, co zauważyłam na pewno. A więc jest to rozjaśnienie okolic oczu, gdzie zazwyczaj panuje u mnie dół i szarość. Powierzchnia skóry jest jakby wypełniona, wyrównana, a przebarwienia mniej widoczne. Nawilżenie jest odczuwalne i przy przecieraniu ręką policzka nie słyszę już dźwięku, który ewidentnie wskazywał na suchość skóry. Mam wrażenie, że mimo zmęczenia wyglądam na bardziej wypoczętą, więc trochę można oszukać otoczenie :). Myślę, że duża zasługa oleju abisyńskiego, który naprawdę ma świetne działanie. Dodatkowo produkt jest niesamowicie wydajny. 3 miesiące używania dwa razy dziennie to naprawdę wynik świetny. Mogę polecić Wam krem ze złotem GlySkinCare, bo jest po prostu skuteczny i warto mieć go w domu.

Krem można kupić w sklepie Diagnosis 24- tutaj.

Cena: 69.90 zł/50 ml

Ocena: 6/6



Znacie już kosmetyki GlySkinCare?


Efektima- kokosowe masło do ciała

Efektima- kokosowe masło do ciała

Dzięki jednej z poprzednich edycji pudełka beGLOSSY miałam okazję znaleźć swojego nowego ulubieńca w kategorii nawilżanie i pielęgnacja ciała. To właśnie utwierdza mnie w przekonaniu, że testowanie kosmetyków w takiej formie jest czymś pozytywnym. Niepełnowymiarowa pojemność masła wystarczyła, żebym przekonała się o jego właściwościach i chciała je kupić. Co mnie do niego zachęciło postaram się opisać, więc zapraszam.


O produkcie:

Luksusowe masło do ciała z olejkiem kokosowym uznawanym często za „olej piękności”. Zalecane szczególnie do pielęgnacji skóry wrażliwej, wymagającej intensywnej pielęgnacji. Wzbogacone w drobinki z olejkiem jojoba znakomicie wpływa na poprawę kondycji skóry, zmniejszając szorstkość i suchość naskórka. Przy systematycznym stosowaniu skóra wygląda na wygładzoną, odpowiednio nawilżoną i zadbaną.

Skład:


Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że już na początku składu, bo od 3 miejsca, mamy olej kokosowy i masło shea zaraz za nim. Olej jojoba jest już jednak dużo dalej. Konsystencja masła jest przyjemna, średnio gęsta i raczej budyniowa. Pachnie delikatnie, ale słodko. Dla mnie idealnie. Kokos jest wyczuwalny, ale nie jest to dusząca woń jak w przypadku niektórych kokosowych kosmetyków. 


Po wsmarowaniu, masło wchłania się dość szybko, pozostawiając powierzchnię skóry niesamowicie gładką i miękką. Jest rewelacyjna w dotyku. Wyraźnie odczuwałam poprawę nawilżenia skóry kiedy je stosowałam. Do minusów zaliczyłabym to, że zapach znikał błyskawicznie. Poza nawilżeniem mogę wymienić też lepszą sprężystość i elastyczność skóry, którą mogłam odczuć. Uważam, że to bardzo przyjemny i dobry produkt, który dostępny jest w rozsądnej cenie.


Cena:

13,99 zł w Rossmannie

Myślę, że cena w stosunku do jakości jest naprawdę przystępna, więc nie ma się nad czym długo zastanawiać. 


Znacie może kosmetyki marki Efekima? 



Herome Nail Hardener Strong- utwardzacz do paznokci

Herome Nail Hardener Strong- utwardzacz do paznokci

Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o przebiegu mojej kuracji paznokci i jej efektach uzyskanych z pomocą utwardzacza Herome. Kiedy rozpoczęłam cały proces, moim największym problemem była rozwarstwiająca się płytka, która robiła się coraz cieńsza i cieńsza. Tym samym zaczynała mięknąć i wyginać się na wszystkie strony. Był to dla mnie koszmar, bo przywykłam przez ostatnie lata do bardzo twardych i niezniszczalnych paznokci. Pogorszenie się ich stanu było dla mnie niezrozumiałe, ponieważ nie robiłam nic, co mogłoby się do tego przyczynić. Miałam nadzieję, że produkt znanej marki Herome pomoże mi wygrać z problemem.


O produkcie:

Herome Nail Hardener Strong to rewelacyjny utwardzacz do paznokci o wzmocnionym działaniu, stworzony aby wyleczyć i wzmocnić słabe, szybko pękające i rozdwajające się paznokcie.
Pędzelek o długości 1.5 cm pozwala na dokładne rozprowadzenie lakieru a specjalny kształt nakrętki służy do odsuwania skórek paznokci. Sam lakier nie jest zbyt wodnisty, szybko schnie, nadaje połysk paznokciom i nie ma intensywnego czy przykrego zapachu. 


Preparat znajduje się w naprawdę użytecznym opakowaniu. Nakrętka fajnie cofa skórki, a kształt umożliwia wygodne malowanie paznokci. Lakier ma w buteleczce kolor mleczny, ale na paznokciu jest całkowicie bezbarwny. Nadaje płytce jedynie estetyczny połysk. Zasycha bardzo szybko, więc nie musimy poświęcać dużo czasu na jej stosowanie. Zapach jest intensywny, ale jest to normalne i naturalne w przypadku takich preparatów.


Stosowałam odżywkę zgodnie z zaleceniami producenta i Wam zawsze to zalecam. W składzie jest dopuszczalna ilość formaldehydu, więc nie możemy przesadzić z jej stosowaniem. Podczas kuracji trwającej 14 dni nakładamy jedną warstwę lakieru pierwszego dnia, a kolejnego drugą warstwę. W trzeci dzień zmywamy całość i powtarzamy proces. Po kuracji możemy stosować utwardzacz jako bazę pod lakiery do paznokci, ale nie częściej niż 2 razy w tygodniu.


No i w końcu efekty. Od kiedy były zauważalne? Już po trzeciej turze całej procedury, czyli lekko ponad tygodniu. Odchodzące od płytki paznokcia płatki nagle zniknęły. W końcu! Najpierw z kilku a potem ze wszystkich paznokci. Naturalny kolor płytki uległ też delikatnemu rozjaśnieniu, a końcówki stały się bielsze. Cały paznokieć w końcu stał się twardszy. Po całej kuracji efekt tylko się wzmocnił i utrzymuje się już 2 miesiące. Przeprowadziłam ją w sierpniu, a minął cały wrzesień i prawie cały październik. Celowo wstrzymałam się z opinią o działaniu Herome aż do dziś, aby przekonać się czy efekt nie był tymczasowy. Okazuje się, że rozwarstwianie nie wraca. Całe szczęście. Z tego powodu bardzo gorąco polecam Wam zastosowanie produktu bez żadnych wątpliwości. Zrobił to, co powinien i pozbył się mojego zmartwienia. Za 40 zł. Nie mam więcej pytań! :) 


Odżywkę możecie kupić w sklepie internetowym Bodyland - tutaj w cenie 39.90 zł. Jest to cena promocyjna, ponieważ regularna wynosi 59 zł

Czy zmagacie się z problemami paznokci? Macie jakieś sposoby lub preparaty które działają?


beGLOSSY beYOUtiful październik 2016

beGLOSSY beYOUtiful październik 2016

A więc...Kolejne beGLOSSY dotarło do naszych domów. Umiliło mi piątek już od samego rana. Wydanie październikowe ma ciekawie sformułowane hasło będące grą słów. Box był  zadziwiająco lekki, w zasadzie tak jak wrześniowy, ale za moment zobaczycie dlaczego. Miesiąc temu lekki nie oznaczał wcale zły. Przeciwnie, był genialny. Miniaturki z wyższej półki to coś, co lubię, dlatego teraz też miałam dobre nastawienie od samego początku. Zapraszam dalej.


Tym razem niewielka waga pudełka nie wynikała z obecności kosmetyków w wersjach miniaturowych, a głównie ze względu na formy saszetkowe. Nie są to jednak próbki, a po prostu takie produkty pełnowymiarowe, które mają formę mieszczącą się w saszetce. Zobaczcie co to takiego.


1. Garnier Moissture Aqua Bomb- nawilżająca maska do twarzy

Produkt pełnowymiarowy

8 zł

W kategorii maski do twarzy mówiąc szczerze opcja materiałowa, chusteczkowa odpowiada mi bardziej niż wsmarowywana. Lubię takie jednorazówki. Nie tylko materiałowe, ale też np. żelowe. Bardzo fajna forma relaksu w weekendowy poranek. Sama linia Moisture Bomb jest na polskim rynku nowością i na razie znana była za granicą. W linii są również kremy na dzień i na noc, a wyróżniającym ją składnikiem jest granat o świetnych właściwościach kosmetycznych.




2. GLOV Quick Treat Unicornection

Produkt pełnowymiarowy

Cena: 14,90 zł

Wariacja na temat popularnych i genialnych rękawic GLOV. Rękawice mają kilka form. Znam tę klasyczną, dużą oraz małą, nakładaną na palec Quick Treat. Do tej pory miałam jednak wersję białą, a od dziś mogę używać kolorową. Dostępna w zawadiackim brzoskwiniowym Cheeky Peach, sportowym błękicie Bouncy Blue, imprezowym różu Party Pink i szykownej szarości Glam Gray.


3. Efektima- peeling i maska do rąk

Produkt pełnowymiarowy

Cena: 1,30 zł

Drobiazg, ale potrzebny. Teraz, gdy jest zimno, moje dłonie są coraz bardziej suche. Muszę się o nie zatroszczyć, więc taki produkt bardzo dobrze trafiony. Markę Efektima lubię, a masełko do ciała, które było w beGLOSSY lipcowym (zawartość tutaj) sprawdziło się doskonale.


4. Wella Oil Reflections- szampon do włosów

Wersja miniaturowa

250 ml/40 zł
50 ml/ około 8 zł

Każdy kosmetyk przeznaczony do włosów jest mi mile widziany w beGLOSSY. Zużywam szampony i maski hurtowo, dlatego są mi zawsze potrzebne kolejne. Z Wellą nie mam za wiele doświadczeń, ale skojarzenia raczej dobre. Żałuję tylko, że do mini szamponu nie dorzucono odżywki lub maski, bo takie rzeczy lubię sprawdzać w parach. Sam szampon niewiele mi powie, bo i tak zastosuję po nim coś z innej firmy. Chętnie spróbowałabym kompletu żeby później móc go kupić.


5. Yasumi- naturalny olejek do ciała makadamia

Produkt pełnowymiarowy

49 zł/50 ml

Uwielbiam markę Yasumi i olejki do ciała. Połączenie zatem idealne. Krem do twarzy Yasumi znaleziony przeze mnie w beGLOSSY z poprzednich miesięcy to pielęgnacyjny geniusz. Ampułki, również z beGLOSSY, też były świetne. Olejek już dziś wyląduje na mojej skórze :)



Podsumowując, tym razem mamy 5 produktów, z czego 4 są pełnowymiarowe oraz są nowościami na rynku. Tylko Efektima jest czymś, co było już dostępne od dawna, natomiast GLOV, maska Garnier, olejek Yasumi oraz linia Wella Oil Reflections są debiutami. Zabrakło mi kolorówki, ale rodzaj produktów jest dobrze dobrany. Fajnie, że poza kosmetykami jest też gadżet w postaci GLOV. Wartość pudełka to 82 zł. Podoba mi się dobór kosmetyków oraz marki. Ostatnio był tusz, jakby na moje życzenie, a teraz zabrakło mi czegoś kolorowego typu szminka lub cień. Bardzo, ale to bardzo chciałabym w kolejnym pudełku znaleźć dobrej jakości pomadkę z wyższej półki.


Ocena: 5/6

A co Wam podoba się z tego pudełka najbardziej? Moim faworytem jest olejek Yasumi oraz GLOV.

Swój beGLOSSY możecie zamówić tutaj.


Kosmetyki w 100% naturalne i świeżo przygotowywane Yase- krem do twarzy i serum

Kosmetyki w 100% naturalne i świeżo przygotowywane Yase- krem do twarzy i serum

Przez cały sierpień i wrzesień aż do dzisiaj miałam okazję sprawdzić działanie obiecująco zapowiadających się kosmetyków firmy Yase. Zainteresowała mnie filozofia marki oraz metoda przygotowywania całkowicie naturalnych i świeżych kosmetyków, które są przeznaczone do przechowywania w lodówce. Nie zawierają żadnych substancji syntetycznych, dlatego ich trwałość wynosi 3 miesiące i w przypadku mojego zestawu czas ten właśnie upłynął. Kosmetyki Yase są przygotowywane, zgodnie z informacjami od producenta, z najwyższej jakości naturalnych surowców botanicznych i mineralnych, a ich odpowiednie połączenie ma dawać niesamowite efekty widoczne na naszej skórze. Jak było w moim przypadku i czy mogę zgodzić się z tym stwierdzeniem?


O serum:

Serum z czynnym ekstraktem z rodochrozytu stanowi wysoce skoncentrowany, naturalny preparat pochodzenia roślinno-mineralnego o natychmiastowym działaniu. Już stosunkowo niewielka dawka substancji powoduje silny efekt odświeżenia, pobudzenia i szybkiej regeneracji.
Ekstrakt stymuluje syntezę kolagenu i posiada właściwości relaksacyjne. Poprzez stymulację mikrokrążenia uczestniczy w odżywianiu tkanek podporowych skóry. Dzięki temu struktura cery wyraźnie się poprawia, staje się bardziej napięta i wygładzona.
Skład:

O kremie:
Lekki krem z czynnym ekstraktem z hematytu zawiera starannie wyselekcjonowany kompleks naturalnych składników botanicznych i mineralnych, niezbędnych do codziennego pielęgnowania cery w zakresie odżywiania, nawilżania oraz ochrony.
Niesamowitą skuteczność działania zapewnia obecność ciekłych kryształów, dzięki którym wszystkie składniki kremu bardzo szybko i skutecznie przenikają nawet do najgłębszych warstw skóry. Ponadto olejki zawarte w kremie wzbogacają go w obfitą dozę witamin A, E, F i B5, H, K, PP.
Skład:

Jak już wspomniałam we wstępie, z uwagi na 100% naturalność, kosmetyki Yase należy przechowywać w lodówce. Zarówno krem, jak i serum mają lekką i nietłustą formułę, która jest przyjemna w odczuciu. Pachną delikatnie i naturalnie. Osobiście lubię takie nienachalne zapachy w przypadku produktów dedykowanych pielęgnacji twarzy. Sposób ich wydobywania należy do moich ulubionych. Elegancka, wygodna i higieniczna pompka pozwala nabrać jedynie potrzebną ilość. Same buteleczki są utrzymane w bardzo prostej i podobającej mi się szacie graficznej. Minimalizm ponad wszystko. Powiedziałabym, że opakowania podkreślają i pozostają w zgodzie z filozofią marki.


Po wsmarowaniu w skórę, natychmiast odczuwalne jest ukojenie i uczucie ulgi. Oba produkty zostawiają na twarzy delikatną warstewkę, która jednak znika już po kilkunastu minutach. Serum jest minimalnie cięższe, dlatego stosowałam je w weekendy, natomiast krem jak najbardziej nadaje się na co dzień, nawet pod makijaż. Twarz już po pierwszych kilku użyciach wyglądała lepiej, natomiast z perspektywy 3 miesięcy mogę powiedzieć, że rezultaty są bardzo zadowalające. Poza głębszym i utrzymującym się w końcu nawilżeniem zaważyłam również mniejsze problemy z zaskórnikami, które towarzyszą mi od bardzo dawna. Nie zredukowały się całkowicie, ale jest ich mniej. Dodatkowo, cera jest rozjaśniona i wygląda na mniej zmęczoną, co przy moim funkcjonowaniu na co dzień jest bardzo pożądane. Oba produkty są wydajne i w zasadzie nie mam zarzutów, które mogłabym pod ich adresem wymienić. Oczywiście cena jest wysoka, bo zarówno krem na dzień, krem na noc, jak i serum są warte 249 zł za 30 ml. Jest to w dodatku kwota przeznaczona na coś, co możemy użytkować przez 3 miesiące. Daję Wam jednak gwarancję, że warto wygospodarować tę sumę chociaż na jeden z trzech kosmetyków i wypróbować jego działanie. Po 3 miesiącach cera zmieniła się u mnie na tyle, że nie potrzebuję póki co kontynuacji. Nie wiem niestety jak Yase sprawdzają się na cerach innego typu, ponieważ moja zanim zaczęłam je stosować była lekko przesuszona.


Produkty Yase są dostępne na stronie internetowej https://www.yasecosmetics.com, natomiast jeśli chcecie zamówić lub zerknąć na informację o kremie i serum to kierujcie się tutaj -> KREM - SERUM

Cena kremu: 249 zł/30 ml

Cena serum: 249 zł/30 ml

Ze względu na to, że kosmetyki są przygotowywane na świeżo i mają trzymiesięczny okres ważności, na stronie określona jest zawsze data najbliższej wysyłki.


Co sądzicie o takim rodzaju kosmetyków? Czy marka Yase w ogóle jest Wam znana? Jestem bardzo zadowolona, że mogłam poznać ich działanie, bo uważam je za produkty najwyższej jakości.



Bingo Spa Silk- żel pod prysznic i płyn do kąpieli

Bingo Spa Silk- żel pod prysznic i płyn do kąpieli

Niedawno przyjechał do mnie prezent w postaci zestawu trzech kosmetyków BingoSpa Silk, który skomponowany został przez sklep OLADI.pl. W skład różowego zestawu wchodzą mleczko pd prysznic, eliksir do kąpieli oraz szampon. O pierwszych dwóch chciałabym trochę opowiedzieć dziś, a szamponowi poświęcę odrębną recenzję. Zapraszam dalej.


Liferia - nowy beautybox na polskim rynku. Czym się wyróżnia?

Liferia - nowy beautybox na polskim rynku. Czym się wyróżnia?

Pewnie większość z Was, jeśli nie każdy, zna co najmniej kilka boxów kosmetycznych funkcjonujących na naszym rynku. Bez dłuższego zastanowienia potrafię wymienić 6 nazw. Idea i forma sprzedaży kosmetyków w postaci pudełek subskrypcyjnych zyskała w Polsce aprobatę i cieszy się zainteresowaniem, dlatego pojawiają się kolejne marki. Aby zyskać swoje grono klientek i przekonać do siebie, powinny jednak czymś się wyróżniać. Co czyni pudełko Liferia, które przywędrowało do nas z Ukrainy wyjątkowym? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć niżej. Zapraszam na prezentację zawartości pierwszej polskiej edycji.


Peeling do ciała burbon vanilla od Yves Rocher

Peeling do ciała burbon vanilla od Yves Rocher

Gęste, gruboziarniste peelingi zdecydowanie wygrywają u mnie w starciu z pozostałymi, bardziej delikatnymi dostępnymi na rynku. Dziś przedstawię Wam kolejny produkt, który śmiało zaliczyć mogę do ulubionych i skrzętnie oszczędzanych. Aromatyczna wanilia podbiła moje serce. Dołączając do tego działanie mamy produkt prawie doskonały. Dlaczego prawie? O tym w dalszej części.

Od producenta:

Balsam do ciała łączący przyjemność dla zmysłów i intensywne odżywienie. Nuta wanilii uprawianej według tradycji z Wyspy Bourbon otula ciało i zapewnia efekt zmysłowości.Wybór i połączenie składników roślinnych dokonany w oparciu o ich dobroczynne właściwości.

Składniki:

Składniki pochodzenia roślinnego: masło Karité, gliceryna roślinna. Formuła zawiera ponad 96% składników pochodzenia naturalnego. Słoik zawiera plastik pochodzący z recyklingu. Bez olejów mineralnych, bez barwników, bez parabenów.


Opakowanie jest idealne odnosząc je do konsystencji peelingu. Tak gęste i oleiste peelingi zdecydowanie nie nadają się do opakowań z dozownikiem. Peeling wyciągamy palcami. W dotyku jest on niezwykle twardy, wystarczy jednak delikatny nacisk i ciepło dłoni, a konsystencja zmienia się na miękką i wygodną do wyciągnięcia.

Tak gęste peelingi, które pozostawiają po sobie tłustawy film są moimi ulubieńcami szczególnie w okresie zimowym. Dokładne rozprowadzenie peelingu wymaga odrobiny zaangażowania, właśnie przez gęstą konsystencję. Na lato preferuje lekkie i owocowe. Nie mogłam powstrzymać się z jego wypróbowaniem. Całe szczęście ma on długi termin ważności więc odłożę go na chłodne, zimowe wieczory. Jeśli chodzi o samo działanie scrubu to nie mam mu nic do zarzucenia. Jest to dobry zdzierak.

Zapach wanilii zdecydowanie zaliczyć mogę do moich ulubionych. Wiadomo, można trafić na bardzo chemiczne i nieprzyjemne tony. Ten produkt się do nich nie zalicza. Yves Rocher jeszcze nigdy nie zawiodło mnie w tej kwestii. Drobinki peelingujące są dość mocne. Podczas peelingu doskonale masują ciało. W moim przypadku nie pozostawiają zaczerwienień. Wracając do pytania postawionego na samym początku - dlaczego ten produkt jest prawie idealny? Cóż, jest go za mało, po prostu i cena może trochę odstraszać.


Dostępność: sklepy stacjonarne Yves Rocher oraz sklep internetowy

Pojemność: 150 ml

Cena: 41,90 zł



Jakich peelingów używacie najchętniej?

Essence Matt Matt Matt 07 Purple Power- fioletowa pomadka do ust

Essence Matt Matt Matt 07 Purple Power- fioletowa pomadka do ust

Kilka dni temu pokazałam Wam nowości na sezon jesień/zima przygotowane przez Catrice. Zbiorczy post o kilku nowościach od Essence jeszcze przed nami, ale już dziś zdecydowałam się pokazać Wam jak prezentuje się jedna z nich. Jest piękna, a swoim kolorem idealnie wpasowuje się w aurę za oknem, dlatego musicie ją obejrzeć już teraz. Zapraszam na prezentację fioletowej pomadki do ust Matt Matt Matt w odcieniu 07 Purple Power.


Essence oferuje nam nową pomadkę w 7 ślicznych odcieniach. Poza moją, czyli intensywnym, śliwkowym fioletem, bardzo podoba mi się 04 Pink up your life i brudny róż 03 Wow Effect. Bardzo fajnym rozwiązaniem jest to, że opakowanie pomadek jest w kolorze samego produktu. Poniżej zdjęcia, na których zobaczycie jak wygląda na ustach. 



Konsystencja jest kremowa i lekka. Przy rozprowadzaniu miałam duże wątpliwości czy jest to matowa pomadka. Zazwyczaj są one bardziej tępe i suche, chyba że są to płynne matowe pomadki, które zastygają dopiero po pewnym czasie. Mówiąc szczerze po pełnej aplikacji wątpliwości nie zniknęły. Pomadka nie daje w mojej ocenie efektu matowego. Jest kremowa, bardzo przyjemnie się ją użytkuje i ładnie wygląda na ustach. Pigmentacja jest rewelacyjna i kolor w pełni kryje. Nie zbiera się i nie wędruje po ustach a ściera się równomiernie mimo ciemnego koloru. Co bardzo ważne szczególnie o tej porze roku, nie wysusza  ust. 


Trwałość mnie zaskoczyła pozytywnie. Usta pomalowane o godzinie 12, były pokryte kolorem do 16, a potem powoli zaczęły blaknąć. Według mnie to bardzo dobry wynik. Generalnie jestem zadowolona z każdego aspektu i uważam nowy produkt Essence za świetny. Z wyjątkiem tego, że w tytule nie powinno być Matt. Nie dała ona u mnie takiego efektu. Za cenę 9,99 zł to pomadka doskonała. Na pewno kupię co najmniej 2 wspomniane wcześniej kolory.


Pomadka dostępna jest w drogeriach kosmetycznych stacjonarnie i w internecie. Więcej kolorów możecie zobaczyć tutaj. Jej cena to 9.99 zł. 


Ocena: 5/6 - 5 tylko za to, że nie jest matowa zgodnie z opisem


Co sądzicie o tym kolorze? Podoba się Wam?
Buble kosmetyczne/Nat

Buble kosmetyczne/Nat

Dawno nie dzieliłam się z Wami kosmetycznymi niewypałami. Całe szczęście nie ma ich dużo. Wciąż wolę kupować sprawdzone i dobrze przemyślane produkty niż ulegać chwili. Na ten moment mam dla Was trzy produkty z kolorówki, których już bardzo chcę się pozbyć.  Zapraszam dalej ;).



Szminka Kate od Rimela nr 16


Zachwalana przez większość osób. Dla mnie koszmar, bo koszmarek to mało powiedziane. W moim przypadku nie wygląda na ustach dobrze już od samej aplikacji. Wchodzi w absolutnie każde zagłębienie.  Gromadzi się w kącikach. To wszystko już od razu podczas aplikacji. Kate nr 16 nierównomiernie schodzi z ust. Co więcej sieje na nich dużo gorsze spustoszenie niż trwałe, matowe pomadki. Jeśli chodzi o pielęgnacje ust to szczerze i bez przesady, może trochę narcystycznie, mogę powiedzieć, że są doskonale nawilżone. Nie mam z nimi żadnego problemu. Żadne matowe pomadki nie powodują u mnie takiego wysuszenia jak ta. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z produktem, który dawałby tak paskudny efekt na moich ustach. Dawałam jej wiele szans. Próbowałam nakładać bezpośrednio na usta. Bez balsamu, z balsamem. Przypudrowane, naturalne. Pędzelkiem czy normalnie. Żaden sposób nie jest na nią dobry. Nie wiem czemu tak tragicznie wygląda. Tak bardzo chciałam, by wreszcie współpraca nam się udała...



Rozświetlacz Catrice w pędzelku


Maniaczką rozświetlaczy nie jestem. Mam ich kilka, kupionych, głównie przez ogrom pozytywnych komentarzy w internecie. Otrzymany rozświetlacz nie podbił mojego serca. Jego kolor jest dla mnie zbyt różowy. Posiada za wiele drobinek wręcz brokatowych. Nie wygląda dobrze. Niestety. Daje dość tandetny efekt, który zupełnie mnie nie przekonuje. Forma tego produktu mogła być ciekawa, jednak w tym przypadku nie ma to znaczenia.


Wibo tusz do brwi


Kupując ten tusz do brwi liczyłam, że będę miała produkt, którym w ekspresowym tempie podkreślę brwi. Miał to być produkt, który uratuje mnie podczas porannego makijażu wykonywanego na ostatnią chwilę. Zawód był ogromny. Tusz daje marny kolor, który nie wiedząc czemu wzbogacony został o mieniące się drobinki. Serio? Nie wiem czemu ten zabieg miał służyć, na pewno nie przyczynił się do mojego uwielbienia. No nie, po prostu nie. Na ten moment pozostałam wierna pomadzie do brwi, która wymaga większej precyzji, ale daje cudowny efekt.


Znacie te produkty? Macie o nich odmienne zdanie? 

Copyright © 2016 Good to try! , Blogger