Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tisane. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tisane. Pokaż wszystkie posty
Ulubieńcy 2014 Nat - pielęgnacja

Ulubieńcy 2014 Nat - pielęgnacja

Witajcie ;)!

Początek stycznia to idealny czas na podsumowanie minionego roku. Mieliście okazje poznać już ulubione kosmetyki do pielęgnacji Ani, zapraszam więc na swoje ;). Ograniczyłam się do wytypowania dziesięciu produktów. Uznałam, że to najlepsze rozwiązanie i pozwoli mi na wyłonienie perełek. Ich kolejność jest zupełnie przypadkowa. No to go! ;).


Majowe denko / Nat

Majowe denko / Nat

Witajcie ;)!

Ogromną radość sprawia mi denkowanie produktów. Robię się w tym coraz bardziej wytrwała i widzę, że idzie mi coraz lepiej ;). Dzisiejsze produkty choć zużyte w Porto to zobaczycie kosmetyki polskie, które ze mną tu przyjechały. Wśród nich znajduje się tylko jeden produkt kupiony tutaj. Zapraszam dalej ;). 


Niezastąpiony balsam do ust Tisane

Niezastąpiony balsam do ust Tisane

Witajcie ;)!

Dziś post, który przyda Wam się szczególnie przed zbliżającą się zimą. Żadna z nas nie lubi suchych, sterczących skórek na ustach, a zima niestety takie niesie ze sobą skutki. Możemy temu zapobiec. Wystarczy, że przeczytacie poniższy post i skusicie się na ten fenomenalny balsam do ust. Problem suchych skórek na ustach przy nim nie istnieje ;). 


Od producenta:
Kosmetyk naturalny przeznaczony do pielęgnacji i ochrony ust.     

Działanie:
  • Wygładza szorstkie, spierzchnięte usta przywracając aksamitną gładkość
  • Chroni usta przed  wpływem czynników środowiskowych jak słońce, wiatr, deszcz, mróz
  • Odżywia delikatną skórę warg
  • Nawilża i chroni usta przed wysychaniem
  • Regeneruje naskórek uszkodzony wskutek działania czynników atmosferycznych, otarć oraz opryszczki.

Przeznaczenie:
Balsam do pielęgnacji i ochrony ust.

Skład:
Cera alba, Olea Europea oil, Petrolatum, Ricinus communis oil, Isopropyl Mirystate, Honey, Echinacea purpurea & Melissa officinalis & Silybum Marianum Extract, Aqua, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Propylene glycol, Cholesterol, Tocopheryl acetate, Ethyl Vanillin.

Składniki aktywne:
Wosk pszczeli, miód, olej rycynowy, oliwa, ekstrakt z melisy, jeżówki purpurowej i ostropestu plamistego, witamina E.

Opakowanie:
Dostępne są dwie wersje tego balsamu - w sztyfcie i słoiczku. Zdecydowanie bardziej wolę te drugą wersję. Być może wynika to z tego, że kilka razy usłyszałam, że wersja w sztyfcie nie jest tak dobra. Niestety słoiczek nie jest tak higieniczny jak być powinien i nie powinniśmy używać go będąc na dworze mając zabrudzone ręce. Wracając do opakowania jest ono małe, ale wygodne. Nakrętka odkręca się z łatwością, a produkt możemy bez problemu wyciągnąć opuszkami palców. 



Zapach:
Typowo miodowy.

Kolor i konsystencja:
Jak widzicie na zdjęciu kolor ma miodowy, dla mnie analogiczny do zapachu. Konsystencja w opakowaniu jest zbita, twarda. Wystarczy jednak odrobina ciepła z naszego palca i miodek staje się miękki dzięki czemu z łatwością nanosimy go na usta. 

Wydajność:
Ciężko mi określić na ile wystarcza taki słoiczek, jakoś nigdy nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. Przypuszczam, że jest to przynajmniej około dwóch miesięcy codziennego, częstego stosowania. Jest to duża wydajność. 

Dostępność: Znajdziecie go w drogerii Natura, SP oraz aptekach.
Cena: Około 10 zł
Pojemność: 4,7 g

Moja opinia:
Jedyne co mogę zarzucić temu balsamowi to, że w przypadku mojej słoiczkowej wersji jest mało higieniczny przy używaniu go będąc na dworze. Jednak mało mnie to interesuje i mimo to go używam nie zastanawiając się nad tym. Teraz będę go tylko zachwalać ;). On naprawdę działa. Po jego użyciu usta stają się miękkie, nawilżone. Nie ma mowy o żadnych odstających skórkach czy spierzchnięciu. Niweluje to błyskawicznie. Regularne używanie sprawia, że usta są w idealnym stanie i nie straszne będą nam intensywne pomadki. W przypadku jeśli borykacie się z różnymi problemami na ustach bardzo szybko działa przynosząc ulgę. Nie pozostaje nam nic tylko pielęgnować nim nasze usta ;)! 


Plusy:
+ nieziemskie działanie
+ przyjemny miodowy zapach
+ duża wydajność
+ staje się miękki pod wpływem rozgrzania
+ przystępna cena
+ łatwo dostępny

Minusy:
- mało higieniczne opakowanie

Moja ocena:


Jeśli jeszcze nie próbowaliście tego balsamu to musicie to zmienić ;)!

Ulubieńcy listopada

Ulubieńcy listopada

Witajcie ;)!

Dziś spóźnieni ulubieńcy listopada. Obiecałam, że będą i słowa dotrzymam ;)  W tym miesiącu ulubieńcy są mieszani. Znalazło się kilka produktów z kolorówki i kilka z pielęgnacji i tak się złożyło, że dotyczą one twarzy. Zobaczcie co i dlaczego podbiło moje serce. 


Zacznę od kolorówki. 

Przez prawie cały miesiąc używałam tuszu z Clinique. Jak pamiętacie tusz ten można było dostać przynosząc do Douglasa swój stary, zużyty tusz. Cieszę się, że udało mi się skorzystać z tej akcji, ponieważ tusz na moich rzęsach prezentuje się bardzo dobrze. Pierwsze użycia były nieco problematyczne, gdyż odzwyczaiłam się od naturalnych szczoteczek i myślałam, że nie przypadniemy sobie do gustu. Stało się jednak inaczej. Pięknie wydłuża moje rzęsy, rozczesuje je nie pozostawiając żadnych grudek. Niedługo mi się skończy, niestety, więc pozostanie powrót to mojego ulubionego tuszu z Lovely. 


Tak długo nie mogłam przekonać się do piaskowych lakierów. Ostatecznie mój wybór padł na piasek z brokatem z Wibo. Całe szczęście nie zawiodłam się na nim. Bardzo podoba mi się efekt na paznokciach oraz to, że nie ma większych problemów z jego zmyciem. Trudne w zmyciu lakiery skutecznie mnie odstraszają. Pokazywałam Wam go bliżej w tym poście. Dodatkowo możecie go wygrać w trwającym na blogu rozdaniu. Skuście się na niego bo jest tego wart! 


Wokół kremu BB od Soraya chodziłam bardzo długo. Kiedy już się na niego zdecydowałam nie mogłam go dostać. Trafił w moje rączki i już go nie wypuszczę. Na pewno kupię kolejne opakowania! Jest najlepszym kremem BB jaki miałam. Jego poprzednik był totalnym niewypałem. Ten pięknie pachnie morelami, dobrze się rozprowadza i daje przyjemny, naturalny efekt. Czego chcieć więcej? Już wkrótce jego recenzja na blogu ;). 


Przyszedł czas na produkty do pielęgnacji.

Namówiona przez Kasię Banaszak (<3) kupiłam krem nawilżający Ziaja. Poszukiwałam czegoś co będzie nawilżało, ale równocześnie będzie lekkie, ponieważ chciałam używać go rano pod makijaż. Ten krem jak na ten moment spisuje się rewelacyjnie. Jest wydajny, a przede wszystkim dobry. Nawilża i jest lekki. Zdecydowanie spełnia moje oczekiwania. Bliżej poznacie go wkrótce w pełnej recenzji ;). 


Przyszedł czas na najlepszy balsam do ust jaki kiedykolwiek miałam. Balsam Tisane jest tym produktem po który będę sięgała cały czas.  Przez jakiś czas go nie używałam, bo miałam jakieś inne pomadki i uznałam, że nie ma takiej potrzeby by go kupować. Bardziej nie mogłam się mylić. Jest po prostu niezastąpiony! Przez używanie innych produktów moje usta wołały o pomoc i wiedziałam po co sięgnąć kiedy inne produkty zawiodły. Nawilża i chroni usta. Cudo!


Krem pod oczy Lirene pokazał mi jak ważne jest regularne nawilżanie skóry pod oczami. Kiedyś nie przywiązywałam do tego tak dużej wagi. Jego poprzednika kremu pod oczy Alterra używałam raz na jakiś czas nie widząc żadnych efektów. Jednak systematyczne używanie tego produktu pokazało mi jak ważna jest pielęgnacja okolic oczu. Skóra dzięki niemu stała się miękka, sprężysta i nawilżona. Teraz nie wyobrażam sobie pielęgnacji twarzy bez kremu pod oczy. 


Co sezon, głównie przez wyjazdy narciarskie w góry, zmagam się z przesuszoną, odmrożoną skórą. Najbardziej cierpi moja broda. Nauczona doświadczeniem sięgam po produkt, który zapobiega takim nieprzyjemnym skutkom zimy. Kurację rybkami Dermogal rozpoczynam z nadejściem jesieni i kontynuuje ją aż do końca zimy. Dzięki temu moja skóra jest dobrze nawilżona. Mimo intensywnego zapachu uwielbiam te rybki za ich zbawienne działanie. 



Spotkałyście się tymi produktami? Który z nich przypadł Wam do gustu?

Projekt denko- wrzesień/ Nat

Projekt denko- wrzesień/ Nat

Witajcie ;)!

Anka już podzieliła się z Wam swoimi wykończonymi we wrześniu produktami. Teraz przyszedł czas na mnie ;). Jesteście ciekawe co zużyłam? Zapraszam do dalszej części postu. 


Jak czytam denkowe posty na innych blogach to zawsze jestem w szoku, że niektóre z Was mogą zużyć taką ilość produktów. Moje zużycia nie są duże, a każdy produkt jest praktycznie przeze mnie maltretowany by udało mi się go w miesiąc wykończyć ;). 

Maski oczyszczającej z Ziaji za wiele opisywać Wam nie muszę, ponieważ co miesiąc pojawia się w projekcie denko. Jak dla mnie najlepsza i już. Korzystam tylko z niej choć inne kuszą zapachami ;). 


We wrześniu udało mi się zużyć balsam do ust Tisane. To było moje trzecie opakowanie. Balsam ten przypadł mi bardzo do gustu. Na moje usta działa i na pewno zaopatrzę się w kolejne opakowanie, choć teraz korzystam z masła Organique, które również spisuje się świetnie. 


Moje maniactwo lakierowe nie zna granic i zużyłam w przeciągu dwóch miesięcy zużyłam  zmywacz do paznokci w płatkach Style Pen o zapachu truskawkowym. Teraz używam o zapachu kokosowym i pasuje mi znacznie bardziej. O tym zmywaczy możecie przeczytać więcej w poście Anki tutaj.


Serum wygładzająco- regenerujące do końcówek włosów Joanna również doczekało się całkowitego zużycia. Rozpoczęłam już kolejne opakowanie. Jeśli chcecie poznać bliżej ten produkt do zapraszam Was na jego recenzję na blogu. 


Poniższy krem Nuxe dostałam od Anki podczas jednej z jej wygranych rozdań. Firmę miałam okazję poznać już wcześniej i dlatego też bardzo ucieszyłam się z możliwości przetestowania tego kremu. Zapach zdecydowanie był jego największą zaletą. Niestety było go na tyle mało, że nie udało mi się zaobserwować jakiegokolwiek działania. Z chęcią sięgnęłabym po ten krem ponownie. 


Maska do włosów L'biotica Biovax myślę, że jest wszystkim dobrze znana. Jej zapach również ;). Dość specyficzny. Właśnie przez zapach używałam jej tylko do mojej weekendowej pielęgnacji włosów podczas której mieszałam ją z innymi produktami. Czy działa sama w sobie to nie wiem, ale w połączeniu z innymi produktami spisała się całkiem nieźle. 


Jak już pisałam w recenzji tego produktu jest to obecnie mój numer jeden do demakijażu. Płyn micelarny BeBeauty z Biedronki podbił moje serce na długo. Dlatego też spotykacie się z nim po raz kolejny w denku. 


Równie często co powyższy płyn pokazuję Wam ten szampon Yves Rocher I love my planet. Pokazywałam go ostatnio w mojej aktualnej pielęgnacji włosów i ponawiam zobowiązanie, że pojawi się na blogu jego recenzja, bo zdecydowanie na nią zasługuje. Mój ulubieniec od dłuższego czasu!


Woda termalna Uriage również jest moim ulubieńcem. Ma również swoją recenzję . Wciąż jej używam, już przestałam nawet liczyć, które obecnie mam opakowanie. Na dobre zagościła w mojej pielęgnacji twarzy i nie sądzę aby ustąpiła miejsca komuś innemu. Totalne must have!  Zdecydowanie ją Wam polecam.





To by było na tyle w tym miesiącu. Znacie te produkty? Może macie lepszy do polecenia na miejsce już zużytych? Jestem tego niezmiernie ciekawa! Czekam na komentarze.

Tisane. Balsam do ust

Tisane. Balsam do ust

Wraz z końcem zimy chciałabym przedstawić Wam produkt, bez którego byłoby mi bardzo ciężko przetrwać mrozy. Wszyscy dobrze wiemy, że w okresie zimy należy dbać o pielęgnacje swojego ciała ze zdwojoną mocą, w przeciwnym razie skutki będą bardzo nieprzyjemne. Szczególną troską obdarzyć musimy swoje usta. Niezbędny do tego będzie odpowiedni balsam. 

Wybrałam jeden produkt, który bez wątpienia okazał się strzałem w dziesiątkę- balsam do ust Tisane. 


W informacji od producenta czytamy, że balsam ma: wygładzić, nawilżyć, odżywić i zregenerować szorstkie i spierzchnięte usta. Dodatkowo chronić ma przed niekorzystnym działaniem mrozu, wiatru, słońca i deszczu. Po 6 miesiącach stosowania go kilka razy dziennie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że spełnia on wszystkie powyższe zalecenia!! Jak dla mnie jest to najlepszy produkt do ust jaki kiedykolwiek miałam. Usta są po nim gładkie, miękkie, nawilżone. O popękanych ustach całkowicie już zapomniałam ;).

Balsam ma lekko ziołowo-miodowy zapach, który mi zupełnie nie przeszkadza. Po nałożeniu na usta utrzymuje się na nich przez długi czas. 


Jedynym jego minusem może być sposób aplikacji. Nie jest on w wygodnej tubce, z której możemy aplikować bezpośrednio na usta, lecz w słoiczku, a do aplikacji musimy użyć palców. Może budzić to dużą niechęć, szczególnie jeśli używamy go kilka razy dziennie na dworze, uczelni czy w autobusie. Jak dla mnie nie stanowi to większego problemu. Wiem, że można kupić balsam Tisane w sztyfcie, jednak słyszałam, że jego właściwości nie są tak dobre i skuteczne jak tego w słoiczku. 

Dodatkowym plusem Tisane jest jego niewygórowana cena około 10 zł. Możesz go znaleźć w większości aptek. Jeśli trafisz go w swojej, nie wahaj się i kup go, jest tego wart!!

Moja ocena: 10/10
Copyright © 2016 Good to try! , Blogger