Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Oriflame. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Oriflame. Pokaż wszystkie posty
Oriflame -  przegląd kolorówki po latach

Oriflame - przegląd kolorówki po latach

Testów kosmetyków kolorowych od Oriflame ciąg dalszy...przypomnę, że w ostatnim czasie pojawiły się dwa wpisy:

a w najbliższych dniach planuję zrobić jeszcze porównanie 2 mascar i będzie ono całkiem osobnym wpisem. Dziś z kolei przegląd kilku produktów, o których można wypowiedzieć się dość zwięźle, dlatego zdecydowałam się na ich połączenie. Będzie podkład, kredka do oczu i 2 lakiery. Zdjęcia pomadek jedynie dla przypomnienia, ale zachęcam do kliknięcia i przejścia do pełnego wpisu, w którym pokazuje je na ustach :)


Właściwie kosmetyki, które dostałam można podzielić na 2 części, bo lakiery, pomadki i 1 tusz są z serii OnColour a podkład, kredka i druga mascara są od Giordani Gold. Jeśli miałabym decydować, to nie potrafię wybrać lepszej, bo zadowolona jestem w sumie tylko z tuszów, a każdy jest z innego brandu. Tak jak wspomniałam, ich porównanie pokażę osobno, przy innej okazji. Teraz kilka słów o podkładzie.


Giordani Gold oferuje 4 podkłady o różnych właściwościach. Jest m.in. ujędrniający z SPF 8, Liquid Silk do cery normalnej i tłustej z SPF 12 i mój MasterCreation, który ma nadać naturalny wygląd i wykończenie, przy jednoczesnym rozjaśnieniu cery. Do wyboru było 7 odcieni. Butelka jest solidna, szklana i wygląda bardzo ładnie. Lubię też taki sposób dozowania, bo pompka pozwala wygodnie wydobywać odpowiednią ilość produktu. Szklana butelka zapakowana była dodatkowo w czarny kartonik, co daje przekonanie o wysokiej jakości. I tak powinno być, bo podkład nie należy do najtańszych ze swoją ceną 79,90 zł/30 ml. 


Kolor wydał mi się trafiony, bo nie jest za ciemny. Z wielką ciekawością podeszłam do pierwszej próby. Rozprowadzanie i wklepywanie gąbką poszło ok, ale samo wykończenie nie spełniło moich oczekiwań. Uczucie, które cały czas mi towarzyszyło to świadomość, że mam coś na twarzy i obawa, że jak tylko dotknę się kawałkiem rękawa lub jakiegokolwiek materiału, zostawię na nim plamę podkładu. Po prostu czuć, że mam coś na twarzy, jakbym była chwilę po wsmarowaniu kremu. Ciągle mamy efekt wizualny "wilgotnej twarzy" i podkład nie matowieje i nie zastyga. Dla mnie nie jest to komfortowe. Sam kolor okazał się super i nie ciemniał na buzi. Podkład nie zbierał się miejscowo i nie tworzył placków. Krycie niedoskonałości jest słabe, więc jeśli ktoś miałby bo używać, to osoby o ładnej cerze żeby po prostu wyrównać sobie koloryt. To uczucie kremu na twarzy dla mnie jednak niestety go skreśla z listy potencjalnych zakupów w przyszłości. Nie twierdzę jednak, że każdy byłby tego samego zdania. I wcale nie jest tak, że jestem fanką zastygających na warzy suchych skorup, bo mój ulubiony Hralthy Mix też daje delikany połysk i trzeba go zmatowić. Ten po prostu jest dla mnie za ciężki i zbyt zaznacza swoją obecność. Jeśli jednak opis Was akurat przekonuje to podkład za 79,90 zł dostaniecie w tym miejscu.


Na początku wpisu wspomniałam, że zadowolona jestem tylko z tuszów, ale nie do końca tak jest. Lakiery są tak na 70-80% ok, bo mają sporo plusów. Głównym jest bardzo wygodny sposób aplikacji i dobrze dopasowany pędzelek oraz mega krótki czas wysychania. To jedyne od lat lakiery, przy których nie potrzebowałam stosować topu wysuszającego. Na drugi dzień po malowaniu nie miałam żadnych wzorków i odbić. Uwielbiam je za to. Co więcej, mają rewelacyjne krycie! Wystarczy 1 warstwa i już można powiedzieć, że jest to dłoń, jaką można pokazać na mieście :) Po 2 warstwach nie przebija już kompletnie nic. Krycie, schnięcie i wygoda aplikacji - cudownie! Minus, który powoduje te brakujące 20% to słaba trwałość. Zazwyczaj już pod koniec drugiego lub trzeciego dnia pojawiały się ubytki i musiałam ponownie je malować, a przyznam, że nie lubię tego robić. Kolory też są bardzo ładne. Generalnie nie mogę ich odradzić, bo są całkiem dobre.


Lakiery są dostępne w 9 różnych kolorach, w cenie regularnej 15,90 zł, a obecnie w rewelacyjnej cenie jak na tę jakość - 9,99 zł. W tym miejscu możecie obejrzeć pozostałe kolory.



Dla przypomnienia, tak wyglądają kolory pomadek OnColour. 




A na koniec kredka. Produkt, którego od co najmniej 5-6 lat nie używałam, ponieważ na stałe do mojego repertuaru wszedł eyeliner w pisaku. Kiedyś, przez około 10 lat, nie wyobrażałam sobie makijażu bez kredki. Z zamkniętymi oczami potrafiłam narysować perfekcyjną kreskę. Teraz chętnie powróciłam do dawnych czasów i przekonałam się tylko, że wciąż preferuję pisaki :) Kredka jest bardzo napigmentowana i wygląda na powiece całkiem ładnie. Do czasu. Poza tym, że jest miękka, dobrze sunie po powiece i pozwala wygodnie stworzyć kreskę, dość szybko odbija nam się na powiece i tworzy okropny bałagan. Na górnej części powieki cień zaczyna mieszać się z odbitą kredką i powstaje coś, co trzeba nieustannie kontrolować i przecierać w łazience. Uważam to za duży minus, bo po 3 godzinach ładny makijaż zaczyna nam wędrować. 


Jej cena regularna to ponad 27 zł, natomiast obecnie jedyne 14,99 zł - a znajdziecie ją tutaj.


Jeśli coś spośród przedstawionych produktów wpadło Wam w oko lub ciekawi Was jak zmieniła się jakość, kosmetyki Oriflame możecie kupować taniej 20% niż w katalogu na stronie orioffice.pl




Oriflame - Giordani Gold Iconin All-in-One Mascara

Oriflame - Giordani Gold Iconin All-in-One Mascara

W ostatnim wpisie mówiłam o pomadkach od Oriflame, a dziś kontynuując recenzowanie ich produktów, powiem odrobinę o tym, jak sprawdził się na moich rzęsach tusz. Opakowaniem zdobył moją ciekawość i aprobatę od pierwszych chwil, bo trzeba mu przyznać, że wygląda elegancko. Jak się jednak zachowuje na rzęsach?


Przyznam, że od pierwszego użycia moje zadowolenie jedynie rosło i rosło. Najważniejsze cechy tuszu to dla mnie każdorazowo wydłużenie, podkręcenie i dobre rozczesanie rzęs przy jednoczesnym utrzymywaniu się cały dzień. W końcu kto chciałby, aby tusz się kruszył i osypywał... Przyznaję, że Giordani Gold spełnia wszystko, a nawet oferuje więcej. Mam na myśli mega wygodną szczoteczkę, która idealnie dociera do każdej rzęsy i bez ubrudzenia powiek oraz kącików, pozwala na wykonanie precyzyjnego makijażu. Nie odbija się i nie powoduje irytacji jaka towarzyszy przy wielu innych mascarach. Jestem szczęśliwa, że udało mi się znaleźć taki produkt. Nadaje się na co dzień, ale spokojnie wystarcza też na wieczorowy makijaż. 


Poniżej możecie najlepiej zobaczyć efekt przed i po. Moje rzęsy są dość krótkie, więc uważam efekt za bardzo zadowalający jak na moje możliwości. Polubiłam mascarę za wszystkie zalety.


Atuty tuszu:
  • intensywna czerń
  • idealna szczoteczka - dociera do każdej rzęsy
  • dobrze rozdzielone rzęsy
  • naturalne podkreślenie
  • wydłużenie rzęs
  • brak sklejenia
  • brak osypywania
  • brak odbijania się na powiece


Tusz jest dostępny na stronie Oriflame oraz w niższej cenie na Orioffice.
Cena: 47, 90 zł


I co myślicie o efekcie? Dla Was byłby taki wystarczający?


Oriflame On Colour - kremowa pomadka

Oriflame On Colour - kremowa pomadka

Lata temu kosmetyki sprzedawane przez Oriflame i ich konkurencję były u mnie w stałym użytkowaniu. Wiele znajomych dorabiała sobie jako konsultantki, dlatego była ku temu okazja. Do dziś, po tylu latach wspominam najpiękniejszy zapach kokosowego żelu pod prysznic i balsamu od Oriflame i to utkwiło w mojej pamięci. Minęło już jednak co najmniej 7 lat od mojego ostatniego zakupu i przez ten czas poszukiwałam zupełnie czegoś innego. Tym bardziej byłam ciekawa tego jaką przemianę pod kątem jakości przeszła marka i chętnie zdecydowałam się na przetestowanie kolorówki. W ostatnim czasie w moim makijażu korzystałam z ich pomadek, podkładu, kredki i tuszów, dlatego w najbliższym czasie chciałabym Wam o nich opowiedzieć. Zacznę od pomadek. 


Pomadki On colour występują w serii kremowej (czerwone opakowania) oraz matowej (bordowe opakowania). W serii kremowej dostępne mamy 9 odcieni, natomiast w matowej 8. Ja wybrałam sobie dwa odcienie różu i liczyłam na to, że jeden będzie mocniejszy i chłodniejszy, a drugi delikatny i przygaszony. Na zdjęciach zobaczycie jak wyglądają. Robiłam je przy sztucznym świetle toaletki, natomiast światło jest białe i nie zniekształca kolorów rzeczywistych. 


Pierwszym kolorem jest Bright Pink. Jasny, cukierkowy, bardzo wyrazisty i zwracający uwagę. Sam kolor jeśli komuś taki barbie leży i pasuje do urody, będzie się podobał. Sztyft klasyczny, tradycyjnie ścięty. Osobiście preferuję aplikowanie pomadek przy użyciu gąbeczki na kształt błyszczyka. Konsystencja pomadki jest rzeczywiście kremowa. Aby dobrze rozprowadzić ją na ustach, nie mogą one być mocno nawilżone (np. uprzednio posmarowane pomadką ochronną), ponieważ wówczas nie osadza nam się na nich kolor. Żeby równomiernie pokryć usta, muszą one być całkiem suche i zmatowione pudrem. Wykończenie jest lekko błyszczące, a uczucie przyjemne. Nie czuć żadnego zlepienia. Przez pierwsze pół godziny byłam bardzo zadowolona i już myślałam, że to jest to. Zaplanowałam już makijaż na najbliższą imprezę z użyciem pomadki On Colour. Po około 40 minutach zmieniłam jednak zdanie...


Przyczyna bardzo prozaiczna. Po tak krótkim czasie pomimo tego, że nie piłam i nie jadłam, kolor zaczął schodzić. Co prawda równomiernie i nie wyglądało to dziwnie bądź sztucznie, ale jednak. Trudno byłoby podczas imprezy lub wyjścia na miasto kontrolować tak często swój wygląd w lusterku. Wolę po prostu użyć produktu tak mocnego i zastygającego, że o nic się nie martwię. Niestety, mimo pięknego koloru, pomadki Oriflame nie spełniły moich oczekiwań pod względem trwałości. Oczywiście chętnie będę z nich korzystać, ale nie w każdego rodzaju okolicznościach. Jestem ciekawa co myślicie o poniższym kolorze.



A poniżej kolor bardziej zgaszony i mniej rzucający się w oczy - Cold Blush. 



Cena: 19,99 zł - obecnie promocja 9,99 zł
Dostępne: tutaj lub na stronie http://orioffice.pl/ gdzie kosmetyki Oriflame dostępne są 20% taniej.
Moja ocena: 3/6

Ocena tak jak podkreśliłam, wynika głównie z trwałości, która dla mnie poza kolorem stanowi najważniejszy aspekt dobrej jakościowo pomadki. Opakowania są średnie z wyglądu, a materiał to zwykły, tani plastik. Nic wyjątkowego. Lubię je wyłącznie za kolor. Cena jest przystępna, ale uważam, że za 20 zł mamy na rynku bardzo dużo marek oferujących produkty utrzymujące się kilka godzin. 

Copyright © 2016 Good to try! , Blogger